Och, Wania! Patrz na tych klaunów!
Gęby, że można nitką zaszyć...
Och, Wania, i jacy wymalowani,
a głosy, jak u pijaczków!
A ten jest podobny, naprawdę, Wania,
do szwagra - taki sam pijaczyna.
No nie? Popatrz! No nie? Popatrz!
Mówię prawdę, Wania!
Posłuchaj, Zina, nie czepiaj się szwagra!
Jaki by nie był, to w końcu rodzina!
A ty sama jesteś pomazana i przepalona.
Poczekaj, niedoczekanie twoje!
O czym tu gadać, lepiej byś, Zina
w przerwie skoczyła do monopolowego...
Co, nie pójdziesz? No to ja sam...
Przesuń się, Zina!
Och, Wania! Patrz jakie krasnoludki!
Ubrane w wełnę, a nie w filc.
W naszej Piątej Fabryce Odzieżowej
nikt nie potrafiłby tego uszyć.
A wszyscy twoi przyjaciele,
Wania, to jedne szumowiny,
i zawsze od rana piją
taką siarę!
Moi przyjaciele, choć nie we frakach,
to przynajmniej nie wytykają palcem rodziny.
A siarę piją z oszczędności.
Chociaż od rana, to za swoje!
A ty sama, Zina, miałaś
kumpla z fabryki opon,
a ten to chlał benzynę.
Przypomnij sobie, Zina!
Och, Wania! No popatrz, papużki!
O, Boże, chyba krzyknę z wrażenia!
A to kto w tej krótkiej koszulce?
Wania, ja też taką chcę.
Na koniec kwartału, prawda, Wania,
też mi taką kupisz...
No, co, dlaczego „przestań”, zawsze „przestań”...
Wstydź się, Wania!
Lepiej byś siedziała cicho.
Już po premii kwartalnej!
Kto pisał na mnie donosy do pracy?
Nie ty? Przecież sam je czytałem!
Do tego, Zina, to by był dopiero wstyd
gdybyś miała nosić taką koszulkę.
Na ciebie byłaby potrzebna cała bela materiału.
Skąd wziąć na to forsę?
Och, Wania, skonam od tych akrobatów!
Patrz jak się wierci, jaki bezczelny!
Zastępca naczelnika cechu towarzysz Satjukow
niedawno w klubie też tak skakał.
A ty przychodzisz do domu, Iwan,
zjesz i od razu na kanapę,
albo krzyczysz, jeśli nie jesteś pijany...
Co z tobą, Iwan?
Zina, pozwalasz sobie na chamstwo,
robisz wszystko, by mnie obrazić!
Przez cały dzień tak ciężko haruję...
Wracam do domu i kogo widzę - ciebie!
No i oczywiście, Zina,
ciągnie mnie do monopolowego,
a tam są moi przyjaciele...
Przecież wiesz, że nigdy nie piję sam!
|