Jedziesz pociągiem, samochodem
albo idziesz piechotą, łyknąwszy winka,
przy takiej ilości samochodów
trudno przez życie dojść do samego końca.
No i macie wypadek: trzech wiozło jednego
na cmentarz, by go tam pochować.
Wszyscy, szofer też, przeszli do wieczności,
z wyjątkiem tego jednego, który już tam był.
Płaczki płakały przez zaciśnięte zęby,
ksiądz nie potrafił dobrze zaśpiewać,
fałszowali wszyscy, nawet miedziane trąby,
oprócz tego jednego, który leżał w grobie.
Były szef, kapuś i donosiciel,
pocałował go w czoło i splunął z obrzydzeniem
Wszyscy pozostali też, tylko biedny nieboszczyk
jakoś nikogo nie pocałował.
Lecz uderzył piorun, cóż zrobić,
siły natury mają w nosie jakieś przemówienia.
Wszyscy uciekli by skryć się przed deszczem,
tylko jeden nieboszczyk nie ruszył się z miejsca.
Co to dla niego deszcz, nic mu od niego nie ubędzie.
No cóż, żywi nie są tak zahartowani,
a nieboszczycy, byli ludzie,
to dzielni ludzi, nie nam równać się z nimi.
Jak byś się nie spieszył, i tak na ciebie czeka
papierek identyfikacyjny w kostnicy.
Nic nie może ci zagrozić dopiero wtedy,
gdy spoczywasz już w dębowej trumnie.
Można w oddzielnej mogile, a można i w zbiorowej,
zmarli nie wiedzą co to problemy mieszkaniowe.
Jaki cudowny jest ten, który usnął snem wiecznym,
w ogóle nie trzeba się już o niego troszczyć.
W królestwie cieni, w tej groźnej krainie,
nie ma żadnych zagrożeń, ni trwóg,
a nasz los spoczywa w rękach Boga,
oprócz tego jednego, który leży już w grobie.
Słyszę zarzut: „On wychwala nieboszczyków!”
O nie, jestem tylko zły na okrutny los,
wszystkich nas ktoś lub coś kiedyś wykończy,
z wyjątkiem tych, którzy już leżą w grobach.
Żywo i sprawnie pracują rzeźnie,
każdy, kto tego potrzebuje, wciąż ćwiczy,
bo każdy jest potencjalnym nieboszczykiem,
oprócz tych, którzy już nimi są.
|