Już mnie tu nie ma, porzuciłem ZSRR,
moje dziewczyny płaczą gorzkimi łzami,
teraz sieję nasiona słoneczników
na obcych Elizejskich Polach.
Ktoś chlapnął w moskiewskim tramwaju:
„Nie ma go, spieprzył, dziad!
I niech teraz swoje głupie piosenki
pisze o Pałacu Wersalskim!”
Słyszę, jak za plecami plotkują:
„To nie on, on przecież wyjechał.”
„Nie on?” i trącają łokciami,
i siadają na kolana w taksówce.
A ten, z którym siedziałem w Magadanie,
przyjaciel jeszcze z czasów wojny,
mówi, że napisałem do niego: „Wania,
smutno mi, Wania, przyjeżdżaj, bracie!”
Już prosiłem o zgodę na powrót,
błagałem, padałem na kolana...
Bzdura! Nie wrócę, na pewno,
bo wcale nie wyjeżdżałem!
Kto uwierzył, temu krzyż na drogę.
By koniec był szczęśliwy, jak w filmie:
„Zabieraj Łuk Triumfalny,
przejmij fabrykę Renault!”
Śmieję się, umieram ze śmiechu,
jak mogli uwierzyć w taką bzdurę?
Nie martwicie się, nigdzie nie wyjechałem,
i nie łudźcie się - nigdy nie wyjadę!
|