Nie lubię gdy mi gratulują z góry
lub gdy ktoś zbyt wylewnie ściska mnie
nie lubię gdy przychodzi czas ponury
gdy milczę ja i milczą pieśni me
Nie lubię i za gardło złość mnie chwyta
gdy ktoś się chełpi swym cynizmem i
nie lubię gdy ktoś listy moje czyta
przez ramię cicho zaglądając mi
Nie lubię gdy przerywa me rozmowy
Ten suchy trzask jakbyś gazetę rwał
Nienawiść moją budzi strzał w tył głowy
A wstręt i wzgardę między oczy strzał
Nie znoszę i za gardło złość mnie chwyta
Gdy leżącemu ktoś wymierza cios
Nie lubię gdy po szkle żelazo zgrzyta
I gdy życzliwi głaszczą mnie pod włos
Nie lubię gdy po ciepłych milczą domach
Syci mądrale o twarzyczkach złych
A język ich zapomniał słowa Honor
bo przedtem go przegnali z sumień swych
Nie cierpię kiedy skrzydła się gruchocze
Tym wszystkim co polecieć pragną w dal
Nie lubię i bezsiły i przemocy
Dlatego ukrzyżowanego tak mi żal
Ja nienawidzę siebie kiedy tchórzę
Gdy biją słabszych gdy z bezsilnych kpią
Nie cierpię gdy z butami lezą w duszę
Lub gdy mi ktoś próbuje napluć w nią
Ja spędów i zgromadzeń nienawidzę
Gdzie wzrok i słuch przytępia kłamstwa kurz
Że to się zmieni słyszę obietnice
Tych zwłaszcza nie polubię nigdy już
|