I dlaczegóż wciąż źle? Niby wszystko o’key. I to niebo błękitne, jak zwykle. I ta woda, ten las, to powietrze i czas, tylko on - nie powrócił po bitwie. Dziś na próżno bym chciał wiedzieć, kto racje miał w naszych sporach tak zażarcie głupich. Mnie zaczęło być brak jego, ot, akurat, kiedy on już z tej bitwy nie wrócił. Nieraz milczał jak grób, albo darł ten swój dziób, a gdy śpiewał - fałszował okrutnie. On mi spać nie chciał dać, zawsze był pierwszym z nas, ale wczoraj nie wrócił po bitwie. To, że pusto ci tak, to normalne, to fakt. Zrozumiałem i wiem: dwóch nas było. Dla mnie tak, jakby wiatr się ogniskiem zachłysnął. On już z bitwy nie wróci... i tyle. Właśnie wiosna wśród drzew ja z niewoli się rwie, pomyliłem się, gdym przez ramie mu rzucił: Stary, stój, zapalimy... - a tu obok milczenie. Przecież on, przecież wczoraj nie wrócił. Ci, co padli przed nami, nie zostawią nas samych. Oni staną na warcie, gdy trzeba. Niebo w las się zanurza, las przegląda się w chmurach, drzewa wtedy wędrują do nieba. Nam i w jednym okopie nigdy ciasno nie było, czasem równo się dzieliliśmy. Teraz wszystko sam mam, tylko tak mi się zda, że to ja nie wróciłem z tej bitwy.
© Paweł Orkisz. Tłumaczenie, 1986
© Paweł Orkisz. Wykonanie, 2005
© Eugeniusz Tiemnikow. Wykonanie, 2014
© Alex Tura. Wykonanie, 2016
© Artur Garncarz. Wykonanie, 2018