W pewnej okolicy złej,
głuchej, pustej, srogiej,
chłopiec nasz postradał
wnet kolce i ostrogi.
Nieraz wypił pełną garść, pełną garść
bezsilnej wściekłości.
Dobrze znał goryczy smak, dobrze znał,
z tych najbardziej gorzkich
Pij truciznę, zalej pałę!
Darmo dają tyle lat!
Hej, nituchno, kręć się dalej.
I tak się zakręcisz w bat!
Wciąż go przeganiają - won! -
po świecie z dobytkiem.
Życie mu wycieka z rąk
jak pajęcza nitka.
A tym, których pognał los, zagnał los
w błoto, na manowce,
syberyjski gwiżdże wiatr prosto w nos,
zza krat świeci słońce.
Tu na serce, bracie, nie licz!
Ściśnij zęby, byle żyć!
Hej, nituchno, kręć się dalej.
I tak się zakręcisz w bicz!
Ech, kraino podła, zła,
znam Cię dobrze przecież.
Miejscem kaźni każdy plac,
a ty sznurem jesteś.
Ale powieszonym sam diabłów czort
gołe pięty liże.
Matko moja, chyba dość!
Jak tu żyć, jak przeżyć?
Nie rozpaczaj, nie wyj, śmiej się.
Łzom tu nie wybaczy nikt.
Hej, nituchno, kręć się, kręć się!
I tak cię przykrócą dziś.
Nocą myśli mętne są,
nie próżnują cieśle.
Świtu nie doczekasz już -
wieszają za wcześnie!
Ale bracie, ty się śmiej, ty się śmiej!
Każda zwłoka zbędna.
Sznur dla ciebie gładki jest,
piękny, pierwszorzędny!
Usiądź, ogrzej się przez chwilę,
i tak zdążysz na swą śmierć!
Hej, nituchno, kręć się miła!
Piękną pętlę będę mieć.
|