Nie jadłem i nie piłem, nie.
Przez cały wieczór, jak we śnie,
patrzyłem na nią... patrzyłem na nią.
A ten, co z nią przede mną był,
powiedział, żebym ja się zmył.
Powiedział, żebym ja się zmył,
że nie z tą panią!
I ten, co był przede mną z nią,
bezczelnie mnie zaczepiał wciąż,
a ja pamiętam! Nie byłem wlany.
A kiedy odejść chciałem precz,
ona mi mówi: Może nie?
Ona mi mówi: Może nie?
Może zostaniesz?
I ten, co był przede mną z nią,
mnie nie zapomniał. Widać stąd,
kiedyś jesienią - słonko świeciło -
idę z koleżką, patrzę, są!
Równiutko ustawieni w rząd.
Równiutko ustawieni w rząd,
ośmiu ich było.
W kieszeni nóż, więc myślę, cóż?!
Niełatwo mnie dostanie tchórz.
Czekajcie dranie, będzie wesoło!
Zbyt dobrze wiem, jak w to się gra,
więc pierwszy uderzyłem ja,
więc pierwszy uderzyłem ja,
tak trzeba było.
I ten, co z nią przede mną był,
po nocach będzie mi się śnił,
bo to przez niego wdepnąłem równo!
Gdy źle się już zaczęło dziać,
koleżka krzyknął: Trzeba wiać!
Koleżka krzyknął: Trzeba wiać!,
ale za późno.
Za osiem gnid dali mi kwit,
więzienny szpital to nie wstyd.
Ja tam leżałem... tam leżałem.
Chirurg mnie ciął i wzdłuż, i wszerz,
powiedział: Bracie, trzymaj się!
Powiedział: Bracie, trzymaj się!,
więc się trzymałem.
Rozłąki czas przeleciał wnet,
nie doczekała ona mnie,
lecz nie mam żalu, bo nie mam prawa.
Jej przebaczyłem, wierzcie mi,
a z tym, co nią przede mną był,
a z tym, co nią przede mną był,
jeszcze pogadam.
Jej przebaczyłem, wierzcie mi,
a z tym, co nią przede mną był,
a z tym, co nią przede mną był...,
kiedyś pogadam!
|