Oj, Zdziś, chodź no tu, popatrz, Klowni. Te Rąby im się prują wprost. Wymalowali się skubani, a glos? Musiałbyś chlać przez rok! A ten po prawej cały wuj! Ech, kurza twarz, co nie? No, spójrz. Jak mówię wuj, znaczy się twój. To nie mój wuj. Słuchaj ty, Niunia, nie rusz wuja! Jest jaki jest! To krewny nasz. Samaś się wymazała, durna. Czekaj, już ja ci szkołę dam. Ty lepiej, Niunia, szybko leć do sklepu, bo mi w gardle schnie, a jak mi wyschnie, będzie źle. No ruszaj się. Oj, Zdziś, tam - zobacz - karły siedzą. Tak odwaleni jak na bal. U nas, w zakładzie, żaden dzięcioł za chiny by nie uszył tak. A twoi kumple - tak, tak, Zdziś - taka hołota, że aż wstyd i taką charę lubią pić, i skoro świt! Moi koledzy, choć nie strojni, za to się nie czepiają bzdur. A charę piją, bo są skromni, lubią z honorem wpaść pod stół. A ty siedź cicho! Był tu taki, wielbiciel twój, niedoszły gach. ten, to benzynę nawet chlał! Śmierdział jak bak. Ojej, no Zdzisiek, spójrz, papużki! No nie! Nie mogę, wydam głos! A tam to kto, w bluzeczce krótkiej? Ty kup mi taką. Kupisz, co? Skończy się kwartał, mógłbyś, Zdziś, taką bluzeczkę kupić mi. No co? Dlaczego "w diabły idź!” Przykro mi, Zdziś. Już ty mi, Niunia, lepiej cicho siedź. Wiesz dobrze, premię trafił szlag! Nie trzeba było denuncjować mnie. Co nie? Ty w mor...! Widziałem sam! A poza tym to, jasny gwint! Ty przecież chyba umiesz szyć!? Więc zacznij szyć. No, zacznij szyć i przestań wyć! Och, akrobaci, umrę, Zdziś! Jak to się wierci, jak się pcha! Przewodniczący nasz, tow. Witold Gwizd niedawno w klubie skakał tak. A ty do domu przyjdziesz, zjesz i na kanapę walisz się. Jak nie na bani, to się drzesz! A łapy weź! Ty mi się, Niunia, ej, narażasz wciąż! Ty mnie koniecznie wkurzyć chcesz! Po całym dniu, zmachany jak ten bąk przychodzę, no i... widzę cię! I, oczywiście, zaraz już chce mi się z domu w diabły pójść! W knajpie koledzy, no i cóż? I bania, szlus! O żesz ty! Gimnastyczka, popatrz! Choć już muzeum, lecz ma dryg. A w naszym barze "Jaskółeczka" też kilka niezłych gania szprych. A twoje koleżanki co? Tylko na drutach robią wciąż! I przez to takie głupie są, głupsze jak noc! No, no, kochasiu! Wiemy swoje! A Zośka Krok, ta z NBP? Ty mi tu chrzanisz ćmoje-boje, A z nią się szlajasz, Bóg wie gdzie! Zresztą, po co się kłócić, Zdzisi Pojedźmy gdzieś, no choćby dziś! Ale ty ciągle "w diabły idź". Tak trudno żyć!
© Paweł Orkisz. Tłumaczenie, 1987