Topij aż poczuję ogień na dnie duszy
Topij, aż poczuje ukraiński głód
Topij, aż sowiecka kula czaszkę skruszy
Topij aż wytopisz ze mnie cały brud
Topij aż kajdany mi pokruszą kości
Topij tam gdzie jeszcze czują śmierci swąd
Topij, aż w bagnie kłamstwa i podłości
Moje stopy natkną się na stały ląd
Topij czarnym śmierci okryj mnie całunem
Toipj niech poczuję ból katyńskich wdów
Topij niechaj w sercu znów poczuję dumę
Topij, aż wytopisz ze mnie cały brud
Topij aż na dnie serca znów usłyszę głosy
Tych co w śniegach, leżą już od tylu lat
I tych, którym pomalował włosy
Białym srebrem mroźny syberyjski wiatr
Topij pozwól z własnym życiem się rozliczyć
Topij pozwól pozbyć się minionych chwil
I spraw niech usłyszą krzyk gdy zacznę krzyczeć
Szept modlitwy, gdy na krzyk nie starczy sił
Ogień zgasł, czarnego dymu znikły chmury
Serce znowu odzyskuje dawny rytm
I nadzieja się zbudziła po raz któryś
Że po nocy znów nastanie dla nas świt
|