Nad przepaścią, skrajem drogi
Kopytami krusząc grań
Pędzą dzikie, oszalałe
Ciągnąc szkielet pustych sań
Weźcie mnie ze sobą konie
Weźcie mnie do waszych sań
Ponad światem was pogonię
Pieśnią w górę będę gnał
Nieście w góry mnie gdzieś Tam zaśpiewam wam pieśń
Tam nakarmię, tam napoję Byście mogły wyżej nieść
Gdzie ciągniecie mnie szalone
Lekceważąc mój strach
Nad przepaścią pochylone
Tu już kończy się świat
Ostrogami skłute boki
Obmywacie w rosie traw
I lecicie nad obłoki
Drwiąc z fizyki durnych praw
Nieście w góry mnie gdzieś Tam zaśpiewam wam pieśń
Tam nakarmię, tam napoję Byście mogły wyżej nieść
Czemu nad krawędzią gnacie
Omijając miejski bruk
Czemu z życiem mym igracie
Chociaż wokół tyle dróg
Jak pochodnia wam zapłonę
I oświetlę wasz szlak
A więc szybciej, szybciej konie
Zanim zgaśnie ognia blask
Nieście w góry mnie gdzieś Tam zaśpiewam wam pieśń
Tam nakarmię, tam napoję Byście mogły wyżej nieść
Pędźcie, pędźcie oszalałe
Na granicy skał i traw
Krzeszcie ogień podkowami
Niech zapłonie wokół świat
Razem z wami w ogniu spłonę
Razem z wami będę gnał
A więc szybciej, szybciej konie
Krzeszcie ogień pośród skał
Nieście w góry mnie gdzieś Tam zaśpiewam wam pieśń
Tam nakarmię, tam napoję Byście mogły wyżej nieść
|