Wśród gór przebywało nieznane nikomu z imienia
Choć słyszał je każdy, to nigdy nie widział go nikt
I żyło wśród lasów, wśród gór i meandrów strumieni
Jak ludzkie sumienie niezwykle wrażliwe na krzyk
Zbłąkanym turystom głos niosło po walnych dolinach
A głos zakochanych zazwyczaj mnożyło przez dwa
I brzmiała w nim cisza, gdy ktoś się na chwilę zatrzymał
I w geście ostatnim rozpinał na skałach swój strach
Ze szczytu na szczyty na skrzydłach się orlich wznosiło
Wędrując od wieków nie znało łańcuchów ni krat
Od wieków się przecież góralską wolnością karmiło
Tnąc fałsze na pół, prawdę zwykle mnożyło przez dwa
Aż ludzie spostrzegli gdzie serce wolności się skryło
Nie mogąc go zabić pragnęli uciszyć choć raz
Noc całą kamienie do serca doliny znosili
I cisza cmentarna na zawsze zaległa wśród skał
|