Choć wierzyłem niezłomnie,
Choć widziałem cel blisko,
Gdy zaszurał ktoś do mnie,
Zaraz prałem po pysku...
Przede mną ciągle - nieprzebyta droga,
Na której słów pochwały się nie słyszy,
Wiem, że obejdzie się bez nekrologu,
Podpisanego: „Grono Towarzyszy".
Lecz ja się nie skarżę...
Chociaż wizjom chcę sprostać,
Chociaż kroczę z zapałem -
Marna ze mnie jest postać,
Z byle kim się uchlałem.
Mimo, iż święcie w lepsze jutro wierzę
I w lud radziecki, który dobrze znam,
Pomnika nie postawią mi na skwerze,
Ani tym bardziej u Kremlowskich Bram.
Lecz ja się nie skarżę.
Choć wierzyłem niezłomnie,
Choć widziałem cel blisko,
Gdy zaszurał ktoś do mnie,
Zaraz prałem po pysku...
Z życia tematy brałem do swych pieśni
I opiewałem lumpów z wielkich miast,
Dziś o reklamie nawet mi się nie śni
Mam być kometą wśród estrady gwiazd?
Lecz ja się skarżę...
Chcąc być czasów zwierciadłem
Z sobą sam toczę boje
I choć nieraz upadłem
Podnosiłem się - stoję...
Wciąż kaleczy i rani mnie życie.
Myślę: tak ci pisane, więc cierp.
Podobizny mej - wiem - nie ujrzycie
Na bilonie, - w tym miejscu, gdzie herb.
Lecz ja się nie skarżę...
|