Był sztorm, zdzierały liny skórę rąk
I szczęk łańcucha jak jęk z piekieł dobiegł.
Zawodził wiatr pieśń dziką - gdy przez mrok
Krzyk rozległ się: Za burtą człowiek!
Natychmiast - Cała wstecz! Stop maszyny!
Spuścić szalupy. - Słychać chór...
Ratować trza sukinsyna
Lub którąś z sukincór!
A mnie jest żął, że ze mnie tylko pieszy.
Bo kiedy znów w mym życie groźny moment,
Na pomoc nikt mi nigdy nie pośpieszy
I nie usłyszę zadyszanych komend.
Powiedzą - Cała naprzód! W plecy wiatr,
Do portu czas zawinąć nam.
Gdy sukinsyn za burtę spadł,
Niech wyratuje się sam...
I statek mój się stopi z linią wód,
Choć na pokładzie są - Wspaniali Ludzie.
Lecz oni patrzą w przód. Ich myśl wybiega w przód...
Nie wzrusza ich, że człowiek na dno pójdzie.
W dał odpływają statków stada,
Na wargach sól ma gorzki smak.
Wypaść za burtę nie wypada,
Gdyś wpłynął na Główny Szłak.
|