Na oko jeszcze zima,
lecz wiosna się zaczyna,
już czujesz ten wiosenny ciepły dreszcz,
i nagle mnie zgarnęli,
i jazda do celi,
a za co, powiedzieli, sam wiesz...
Wołałem przez więzienne grube drzwi:
- darujcie mi wiosennych parę dni!
Do maja - przesłuchania,
pytania i pytania,
trzymałem się, i ani pary z ust,
a potem - pełne gacie,
zwinęli moją Katię,
i śledczy nie zadawał pytań już...
Błagałem, palce gryząc aż do krwi:
- pokażcie chociaż trochę wiosny mi!
I stukot kół znajomy,
i wagony, i wagony,
i tory - dzień za dniem, za nocą noc,
a w dali las zielony,
i brzózki, i klony
gałązki wyciągają, szepczą: "chodź..."
A w głowie tylko jedno, jedno tkwi:
dlaczego wiosnę odebrano mi?
Spytałem Katię wzrokiem
„Pryskamy?" - „Daj spokój",
„Kiedy bez wiosny nie mam po co żyć!"
I tajga nas oboje
ukryła jak swoich,
i chcieliśmy bez końca przez nią iść...
A wiosna razem z nami wtedy szła -
zielone oczy Kati wiosna ma...
A potem nas nakryli,
zaszczuli, osaczyli,
po błocie wlekli jak dwa wściekłe psy,
po piątce dołożyli,
i koniec idylli -
i wiosnę z życia wykreślili mi.
Czasami tylko widzę ją we śnie,
jak smutno i na próżno wzywa mnie...
|