Znękany swoją sławą niesłychaną, w tych całych ichnich Zjednoczonych Stanach, w ideologii wstrętnej nam i złej żył Hollywoodu gwiazdor numer jeden, tak zwany agent 007, czyli James Bond, szpieg FBI i CIA. Był to artysta wielki, dosłownie gwiazda gwiazd, a w kinach wielbicielki wręcz popadały w trans, królował na ekranie - nadczłowiek, superman, Marcello Mastroiani nie sięgał mu do pięt! Na ogół jednak siedział w swojej willi i trząsł się, by go nie przyuważyli, bo nieraz tłumy zachwyconych bab dopadłszy Jamesa Bonda w jakimś kącie ubranie darły w strzępy na tym Bondzie i zabierały jak najdroższy skarb. Tak żył Bond incognito, a kiedy kręcił film, przygody rozmaite przeżywał w filmie tym, to chował się w hot-dogu, to tajne plany kradł, to niezliczonych wrogów z lasera trupem kładł. I tegoż to artystę, Jamesa Bonda, ściągnęli towarzysze z Gosfilmfondu do filmu w koprodukcji z USA; w obawie zaś przed tłumem na lotnisku artysta schował ciuchy do walizki i goły zszedł z pokładu TU-102. W New Yorku kinomani żegnali go wśród łez, podarli sweter na nim, bieliznę zresztą też, ktoś mu zegarek gwizdnął, ktoś wyrwał złoty ząb - tlak żegnał się z ojczyzną jej idol, mister Bond. I oto u nas na Szeriemietiewie Iąduje agent 007, Rozgląda się ostrożnie tam i tu - nikt go nie wita, nikt go nie spotyka, wiec celnikowi zdjęcie swoje wtyka i mówi grzecznie: „Oh, how do you do?" Co prawda na lotnisku czekali ludzie, lecz witali biathlonistę, co wygrał ważny mecz, nasz człowiek, medalista, w dodatku chłop na schwał - na jego widok wszyscy wpadali w istny szał. Zadowolony, że go nie poznali, ukradkiem dotarł Bond do „Nationalu", tam go pytają kto on jest i skąd, a portier widząc Bonda postać chudą nazywa go łachmytą i łachudrą, po czym wyrzuca supermana won. Widząc, że rady nie da, Bond przed portierem w płacz: „Ja agent! Zero siedem! Chcieć pokój very much!" ...Chcesz pan międzymiastową? To z poczty se pan dzwoń! Przy słowach tych nerwowo załamał się James Bond. Na szczęście właśnie w tej krytycznej chwili filmowcy z Gosfilmfondu się zjawili i mógł odetchnąć z ulgą drogi gość, sprzątaczka zaś mruknęła: - Ale kino, tyle zachodu z jakimś agenciną! Ten Murzyn spod trzynastki, to jest ktoś!
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1984
© Bartosz Kalinowski. Wykonanie, 2014