Witaj, Kola, miły mój, mój ty utęskniony,
W pierwszych słowach życzę ci, byś był w mieście zdrów,
Boję się, że ciebie już nie zobaczę w domu -
Tyś bywały, a ja co - dziewucha od krów.
Pojechałeś, a ja w krzyk. Baby przyleciały,
Durna - mówią - czego ty, uschniesz od tych łez!
Rozpaczałam, że pięć bab trzymać mnie musiało,
Choć pocieszyć się jest z kim, i to bardzo jest...
Tu mi Paszka, ten twój kum, łazi pod oknami,
Cięgiem łazi, ale nic, wynikłam mu się ja,
Łazi tak już od trzech dni wściekły i pijany,
Widać mu śmiałości brak - dla kurażu chla.
Tu już gada cała wieś, żeś wygrał nagrodę,
Ponoć Bor'ka, buhaj nasz, medal wziął, czy co -
Kola, napisz, jak to jest - kochasz mnie czy trzodę?
On rozłączył nas, ten byk, nienawidzę go!
Śniłeś mi się dziś, we śnie - niezadowolony,
Stałeś i patrzyłeś w dal takim okiem złym,
Z agronomem byłam raz, tylko nic nie pomyśl -
Ja o tobie cały czas rozmawiałam z nim.
W cnocie żyję, ale ty... Kola, strzeż się miasta,
Tu niedawno stamtąd był taki jeden pan,
Tam, w stolicy, mówił - grzech i rozpusta straszna,
Bab od chłopów, mówił on, ponoć więcej tam.
Wódki nie bierz ty do ust, wytrzymaj do domu,
W domu -możesz, ile chcesz, sama kupię ci,
Z nikim się nie zadam, nie, nawet z agronomem -
Chociaż kulturalny chłop, ale to nie ty...
Znowu w chlewie cieknie dach, moknie nam żywina,
Sama nie poradzę nic, trza by na dach wleźć,
Wracaj, Kola, miły mój! Wróć, bo nie wytrzymam!
Aha - sklepy obejrz tam; napisz, co w nich jest.
|