Biegnę, biegnę, biegnę, słaniam się,
potykam się o bieżnię,
Nie mogę jeść, nie mogę spać,
kielicha wypić też nie,
A właśnie wypić miałbym chęć,
niech to cholera weźmie,
Lecz nie - bez końca biec,
potykać się o bieżnię.
A Gwinejczyk Sam Broke
Jakby skrzydła miał u nóg,
A jeszcze wczoraj kto tylko mógł
Zapewniał, że ten cały Broke
To nasz przyjaciel i nasz druh!
Ładny przyjaciel, nie ma co,
nie zwolni, nie pomoże,
Gdy złapię drugi oddech, to
Dogonię go być może!
Po drugim trzeci musi przyjść,
Przy czwartym wszystko będzie dobrze,
A już przy piątym to jak nic
Nadrobić straty zdążę!
A tymczasem Sam Broke
Formę ma jak młody bóg,
A jeszcze wczoraj kto tylko mógł
Zapewniał, że ten cały Broke
To nasz przyjaciel i nasz druh!
Maraton trwa, a ja mam dość,
pot mi zalewa oczy,
Gwinejczyk ciągle gna, psiakość,
i nawet się nie spocił,
Ciekawe, czyby też tak gnał
gdzieś u nas na północy,
Ten Broke, czy jak go tam zwał,
ech, dać by w dziób swołoczy!
Gdyby w nim tkwił sportowy duch,
Toby się razem ze mną wlókł,
Tak zrobiłby prawdziwy druh!
To nie Sam Broke, ale Sam - wróg!!
|