Akurat kniaź Oleg na wroga chciał iść,
By zdrowo popędzić mu kota -
Lecz facet podbiega, w spojrzeniu ma błysk
I dalejże sadzić głupoty.
- Hej, kniaziu - powiada ni w dziewięć, ni w pięć
Twój koń ukochany przyniesie ci śmierć!
Kniaź Oleg znacząco popukał się w hełm
I mruknął coś brzydko o rzyci;
- Chłopaki, ruszamy! - zawołał, a wtem
Dwaj starzy przyleźli wróżbici.
I też zaczynają ni w dziewięć, ni w pięć,
Że koń ukochany przyniesie mu śmierć.
- Co, znowu?! - Wojowie przestali się śmiać
I w dłonie batogi chwycili.
- Po wódce najlepiej położyć się spać,
Miast siać tak ohydny pesymizm!
A ci w kółko swoje, ni w dziewięć, ni w pięć,
Że koń na sto procent przyniesie mu śmierć.
Kniaź Oleg na ogół dość ludzki był pan,
Lecz wszystko ma swoje granice.
- Nie będzie udzielać mi rad byle cham!!!
I w mordę każdemu wróżbicie.
Bo po co tak ględzą ni w dziewięć, ni w pięć,
O jakimś tam koniu, co przynieść ma śmierć?
Tak Oleg na kartach historii swój los
Wykuwał niezłomnie i twardo;
Raz tylko o wróżbach pomyślał: „Też coś!"
I splunął z widoczną pogardą.
„A to ci gadanie ni w dziewięć, ni w pięć,
Że koń ukochany przyniesie mi śmierć!"
- Poznaję ten głaz, tu ramak mój padł,
To czaszka wiernego zwierzęcia!
Wtem z czaszki syczący wysunął się gad,
Ukąsił - i już nie ma księcia!
Akurat dziś żmija musiała tam wleźć -
Kniaź Oleg nie żyje, nie żyje i cześć!
Na ogół oddolnych nie ceni się rad,
Choć czasem i dół radzi z sensem,
Posłuchałby Oleg i żyłby sto lat,
Wciąż nowe odnosząc zwycięstwa.
A były te wróżby i w dziewięć i w pięć,
Że koń ukochany przyniesie mu śmierć.
|