Ten stary dom znał każdy z nas z widzenia,
Ze dwieście lat co najmniej dom ten miał,
Lecz przeznaczono go do wyburzenia,
Wiec oczekując swego przeznaczenia,
Dom opuszczony stał.
Zimno jest, zimno jest, zimno jest w domu.
I szarpał przeciąg bramę zardzewiałą,
Chłopaki z proc wytłukli w oknach szkło,
I wszystko się pomału rozpadało,
Lecz coś w tym domu żyło i mieszkało,
Choć nie wiadomo co.
Było coś, żyło coś, tkwiło coś w domu,
Dzieciaki bały się starego domu,
Strach nimi trząsł od włosów aż do pięt,
Więc otoczywszy wroga po kryjomu,
Z zapasem łopat, drągów oraz łomów
Do wnętrza domu wszedł
Jeden cięć, drugi cięć, trzeci cięć... Cisza...
Stanęła cieciów grupka przerażona
I każdy z nich wytężył wzrok i słuch,
A nuż tu mieszka duch Napoleona,
Nie meldowana moc nadprzyrodzona,
Lub jakiś inny duch?
Strasznie jest, strasznie jest, strasznie cieciom.
Aż nastał dzień, gdy rano zgodnie z planem
Przyjechał spychacz dom obrócić w proch,
Robotnik zaś, co spychem ruszył ścianę,
Przysięgał potem, że usłyszał w ścianie
Jakby żałosny szloch.
Smutny jęk, smutny jęk, smutny jęk domu...
Już dzieciom strach nie będzie mącić głowy,
Już nie ma domu, co dwa wieki stał,
Na jego miejscu dwudziestopiętrowy
Wieżowiec wzniesie się wielkopłytowy,
Szkło, beton, nikiel, stal.
Dobrze w nim, zdrowo w nim, pięknie w nim będzie.
|