Od małego rwałem się do dziewczyn,
W tej dziedzinie zawsze byłem spec,
I krążyły barwne opowieści,
Ile to zdołałem podbić serc.
Nie ustając nigdy w owym dziele,
Gdzieś nad morzem - plaża i te de,
Poderwałem taką, jakich wiele
Można mieć bez trudu, gdy się chce.
Wyjątkowo hojna wręcz natura,
Wszystko na właściwym miejscu ma,
Niesłychanie zgrabna wprost figura...
Za to ja spłukałem się do cna.
Lokal, prezent, szampan, czasem goździk -
I ulotnił się ostatni grosz,
W zamian było nieco przyjemności
O poziomie - no, przeciętnym dość.
- Zawsze, Wasia, będę twoja - mówi.
- Bierz mnie, jeśli chcesz, od stóp do głów!
- Może być - powiadam. - Dam sto rubli,
Więcej nie mam, chyba że we dwóch...
Baby są jak znarowione konie,
Stają dęba, kopać chcą i gryźć -
Może niezbyt zręcznie rzecz ująłem,
Bo odeszła, dawszy przedtem w pysk.
Długo trwało nieporozumienie,
Nie widziałem jej przez jakiś czas,
Lecz wróciła - takie mam wrażenie,
Że uznała cenę za w sam raz.
|