I po co nam intrygi i dramaty,
literatura, fikcja, wieczny falez?
Ja za największe arydzieło świata
twardo uważam kodeks karny nasz.
Gdy dręczy mnie zmartwienie lub bezsenność
albo rozsadza głowę ostry kac,
po kodeks sięgam, coś wybieram w ciemno,
i koniec, już nie mogę jeść ni spać!
Kolegom rad nie udzielałem żadnych
bo dobrze wiem, że nie słuchają rad,
lecz na ich temat mam odnośny fragment:
„Podlega karze do dziesięciu lat”.
Ileż w tych słowach prawdy i prostoty,
któryż by je wymyślić zdołał wieszcz,
są w nich baraki, długie jak wyroki,
rozróby, bójki, zdrada, krew i śmierć.
Sto lat w pamięci zatrzeć nie potrafi
tych stronic, ciężkich od brzemienia łez,
cieszy mnie każda furtka w paragrafach,
bo może zdoła ktoś tamtędy przejść.
I serce bije mocniej, gdy znajomy
artykuł przed oczami przemknie mi:
a krew tak dudni, tak łomocze w skroni
jak gliny, gdy pałkami walą w drzwi.
|