Ziemia w deszczu ulewnym skąpana,
Wszędzie mokro i błoto po pas,
Lecz myśliwi się cieszą od rana -
Dziś na dziki wyrusza się w las!
Każdy z nich, ogarnięty hazardem,
Brnie przez bagna uparcie jak czołg,
Miny mają zawzięte i twarde,
Dzicze tropy sprawdzają co krok...
Nie lamentujcie, że myśliwi to sadyści,
Ze myślistwo to zajęcie z gruntu złe;
Wszak dziczyznę na talerzu lubią wszyscy,
Pieczeń z dzika każdy przecież chętnie je!
Nie wiedziały, dlaczego i za co
Ostry ołów rozrywa im pierś;
Uciekały od dziwnych hałasów,
Znajdowały nie ciszę, a śmierć.
Rozgrzewały się lufy sztucerów,
Biły ogniem na wprost raz po raz,
Jakby dziarski oddziałek pionierów
Maszerował z werblami przez las.
Nie lamentujcie, że myśliwi to sadyści,
Ze myślistwo to zajęcie z gruntu złe;
Wszak dziczyznę na talerzu lubią wszyscy,
Pieczeń z dzika każdy przecież chętnie je!
Przy ognisku wdychali myśliwi
Zapach dymu, bigosu i krwi;
Ranny warchlak do matki nieżywej
Pełzł, zerkając na ludzi i psy...
W górze gwiazdy świeciły dalekie,
Męskie głosy zlewały się w chór,
Ktoś warchlaka dostrzelił dla śmiechu
Pod radosne, pijane „Darz bór!”
Nie lamentujcie, że myśliwi to sadyści,
Ze myślistwo to zajęcie z gruntu złe;
Wszak dziczyznę na talerzu lubią wszyscy,
Pieczeń z dzika każdy przecież chętnie je!
Dzik na rożnie obracał się zwolna,
A myśliwy tłumaczył mi tak:
„Polowanie to trochę jak wojna,
Krew, proch, śmierć - a tego nam brak,
Człowiek strzela jak wtedy, w piechocie,
Znów zabija i znów idzie w bój...”
I tak bawią się ci, co na froncie
Wywinęli się jakoś od kul...
Nie lamentujcie, że myśliwi to sadyści,
Ze myślistwo to zajęcie z gruntu złe;
Wszak dziczyznę na talerzu lubią wszyscy,
Pieczeń z dzika każdy przecież chętnie je!
|