Przepadłem, szkoda słów: na białym czarno widzę,
przepadłem, szkoda słów: co robi - wiem sam,
najmniejszych nie mam szans: ona w Paryżu była,
w Paryżu, niech to szlag! I żeby tylko tam...
A ja śpiewałem jej o neutralnej ziemi,
myślałem - wzruszy ją taka przepiękna pieśń,
posłucha, powie ,,Ach!", i już na "ty" przejdziemy,
sam ułożyłem tekst - a ona ma to gdzieś!
Dureń, łudziłem się? że może śpiew nas zbliży,
nawet "Pieriesielienje dusz" śpiewałem, i "My źdiom -
naiwny! Gdzie mi tam: ona była w Paryżu,
i sam Marcel Marcelux rozmawiał kiedyś z nią...
Więc wkuwam dzień i noc francuską mowę-trawę,
jak Francuz parłam ich "bonźury" i "mesje",
a ona ma to gdzieś, ona już jest w Warszawie,
nie dogadamy się, bo kiedy? Jak? I gdzie?
Po polsku powiem jej: "Wystarczy proszą pani,
rzucę ten cały śpiew, skoro ma dzielić nas..."
A ona ma to gdzieś, ona już jest w Iranie,
a mnie aż w oczach ćmi od tych szalonych tras!
Jutro odwiedzi Rzym, pojutrze pewnie Kowno,
a ja już nie mam sił: niech goni ją przez świat
ten, co z nią dawniej był, i ten, co będzie po mnie...
Ja tam nie będę gnał, przeczekam parę lat...
|