Na Tau Wieloryba, daleko wśród gwiazd,
zdarzenia się dzieją złowieszcze;
my ślemy sygnały na Tau raz po raz,
a oni nas ślą w pewne miejsce.
Żyją na Tau
w siedzibach wśród skał,
choć życie to dosyć szczególne,
istoty poniekąd rozumne.
Przez Kosmos z szybkością nadświetlną więc gnam,
strumieniem fotonów tnąc przestrzeń,
na Tau Wieloryba prościutko, by tam
rzecz całą obadać na miejscu.
Na ową Tau
bałagan się wkradł,
tamtejsze bractwo coś kręci -
"wychyla się" - w naszym pojęciu.
Gdy ja w anabiozie kamiennym śpię snem,
Tauwielorybianie szaleją
z łącznością kłopoty wzrastają co dzień,
a oni już tam na całego.
Ta cała Tau,
to lipa i chłam,
i ustrój wprost amerykański,
lecz dowcip mają szatański.
Rąbnąłem rakietą jak tyłkiem o kant,
wgniatając co nieco mechanizm,
wyłażę na zewnątrz i drę się: "Hau Tau!",
co znaczy "Witajcie, kochani!"
Mieszkańcy Tau
zmieniają swój, kształt,
i wszystko tam ciągle się zmienia:
raz jest, cholera, raz nie ma.
O Tau Wieloryba nie mówił mi nikt,
i mało się mogłem dowiedzieć,
"- Galaktyce za was - oświadczam - jest wstyd!"
Mignęli mi czymś w odpowiedzi.
Mieszkać na Tau
me każdy by chciał,
tam duszno, jak w szatni po meczu,
lecz Tauwielorybian to cieszy.
W zapale wrzasnąłem: "A niechże was szlag!"
zaś mój pokładowy komputer
na Tauwielorybski przełożył to tak,
ze całkiem poczułem się głupio.
A oni tekst
i mnie mają gdzieś,
dokładnie im wisi to wszystko,
to zjawią się dranie, to znikną.
"- Pomówmy - powiadam - po ludzku, i już!"
Lecz nagle głos więźnie mi w krtani,
więc Tauwielorybkę cichaczem za biust:
"- Przyznawaj się - mówię - co z wami?"
"- No, tylko bez rąk,
paszołże ty won -
syknęła - mężczyźni to dranie,
my teraz przez pączkowanie..."
Jak właz zatrzasnąłem i jaki był start
sam nie wiem, historia fatalna,
na Ziemi minęło jak nic trzysta lat
w myśl mętnej teorii Einsteina.
A jeśli i tam,
jak na całej tej Tau,
tez poziom już wzrósł naukowy,
i też już zaczęli pączkować?
|