- Wiec to wy? - Tak jest! - Powiedzcie, jak to było. - Ledwo stałem, już nie miałem sił, padał deszcz, wiał silny wiatr a potem się ściemniło nie chciał odejść na trzy kroki w tił. Gdy zawołałem "Stój, kto idzie?" - On się śmiał, na strzał w powietrze krzyknął tylko: "Z bykaś spadł?" wyszedłem z siebie, nie lubię takich głupstw, wyplułem peta i nacisnąłem spust. - Po co tyle łgać powiedzcie lepiej szczerą prawdę, mogliście rozpoznać, tak, czy nie? - Padał deszcz, we mgle nie mogłem widzieć zbyt dokładnie, ostrzegałem głosem, kiedy szedł. Gdy zawołałem "Stój, kto idzie?" - On się śmiał, na strzał w powietrze krzyknął tylko: "Z bykaś spadł?" wyszedłem z siebie, nie lubię takich głupstw, wyplułem peta i nacisnąłem spust. - Posłuchajcie - niestrudzenie męczył dalej śledczy - Szeregowiec - prawda, albo sąd! - Była straszna mgła, ns zimnie stałem i na deszczu - powtarzałem setny raz pod rząd. Gdy zawołałem "Stój, kto idzie?" - On się śmiał, na strzał w powietrze krzyknął tylko: "Z bykaś spadł?" wyszedłem z siebie, nie lubię takich głupstw, wyplułem peta i nacisnąłem spust. Będzie rok - ja swoich krzywd nie zapominam łatwo - na kopalni żeśmy dali w gaz, gadka była zwykła - trochę serio, trochę żartem, byle do fajrantu zleciał czas. Gdy chciałem szczerze, tak od serca - on się śmiał, po pierwszym ciosie krzyknął tylko: "Z bykaś spadł?" wyszedłem z siebie, nie lubię takich głupstw, wyplułem peta i odrzuciłem nóż. Na moje szczęście tamten jakoś się wywinął. A tu? Oddałem przepisowy strzał. Lał deszcz, było dokładnie jak w regulaminie, Prosto się na posterunek pchał. Gdy zawołałem "Stój, kto idzie?" - On się śmiał, na strzał w powietrze krzyknął tylko: "Z bykaś spadł?" wyszedłem z siebie, nie lubię takich głupstw, wyplułem peta i nacisnąłem spust.
© Michał B. Jagiełło. Tłumaczenie, 1986