Nie ruszaj skór, i od topora won,
porządek zrób, pieczara to nie chlew,
no spójrz, czy jak wyglądać może dom?
Rozdmuchaj żar i dorzuć parę drew.
Mam tego dość, napsułaś ty mi krwi,
w pieczarze brud, po kątach barachło,
przez ten matriarchat-całej waszej płci
wydaje się do dzisiaj Bóg wi co.
Nie pchaj nosa do moich spraw,
rządzić w domu - to męska rzecz,
ty też musisz przestrzegać praw,
a nie głupio ozorem mleć.
Mamuta dorwą i podniosą wrzask,
podzielą równo mięso, kły i sierść -
nie nogę siedzieć z tobą cały czas,
dam komuś w łeb, my też musimy jeść!
Starszyzna ma za chwilę do nas przyjść,
okryjże czymś ten wielki tłusty zad,
bo znów na całe plemię będzie wstyd...
Kamień łupany, a kamieni brak!
Żeby chociaż tych żon mieć z pięć,
to by było naprawdę coś,
a tak trzeba się z jedną żreć -
monogamia, zupełny klops.
A przecież mądrze radził mi mój dziad,
nim dziki nie rozniosły go na kłach;
- Posłuchaj - mówił - wnuku, dobrych rad,
ludożerczym nie bierz pod swój dach!
Akurat ktoś poleci na twój seks,
patrz, bo u wierzę - który by tam chciał,
i o młodzieży przestań bzdury pleść,
młodzież to przyszłość nasza i nasz skarb.
Nie pchaj nosa do moich spraw,
rządzić w domu - to męska rzecz,
ty też musisz przestrzegać praw,
a nie głupio ozorem mleć.
No co się gapisz, biję cię, czy jak?
Oddawaj topór, odłóż go, psiakrew,
nie mogę, mnie za chwilę trafi szlag, -
do trzech policzę, i rozwalę łeb!
|