Pazury jodłowych gałęzi tu drżą i ptaków śpiew trwożny dokoła, las dziki, zaklęty to wieczny twój dom i uciec stąd nigdy nie zdołasz. Niechaj uschną czeremchy gdy smaga je wiatr i niech bez spadnie deszczem pod drzewa, to nieważne, bo kiedyś zabiorę cię w świat, tam gdzie fletów muzyka rozbrzmiewa. Twój los ktoś zaklina tysiące już lat przede mną i światłem schowany i myślisz że nie ma piękniejszych miejsc świat, niż las twój zaczarowany. Niechaj liście o świcie bez rosy tam schną i niech niebo z księżycem jest w sporze, to nieważne, bo kiedyś zabiorę cię stąd, do pałacu z balkonem na morze. Nieważna godzina i jaki jest dzień, ty do mnie podejdziesz ostrożna i wtedy w ramionach uniosę cię w cień, gdzie znaleźć nie będzie nas można. Jeśli chcesz bym cię porwał znak jeden mi daj, sił już nie chcę marnować, bynajmniej, proszę przyjdź, a w szałasie urządzę ci raj, jeśli pałac ktoś wcześniej nam zajmie.
© Jacek Beszczyński. Tłumaczenie, 2015
© Jacek Beszczyński. Wykonanie, 2017