Przestały w końcu ręce drżeć
więc czas na szlak.
Ech, strachu mój ty w otchłań leć
i niech cię szlag!
Nie ma co czekać pośród fal,
bo sztorm i wiatr,
przede mną nie poznana dal
i wielki świat.
Wśród nieodkrytych jeszcze tras
ja płynę sam,
a z wielu nie zdobytych gniazd
też swoje mam.
Tych co skończyli gdzieś na dnie
osądził Bóg,
bym w najważniejszy dla mnie rejs
wyruszyć mógł.
Ocean mój ze wszystkich stron
ogarnął sztorm,
imiona tych co są na dnie
w otchłani śpią.
A gdy do marzeń wracam znów,
wytyczam cel,
to święcie wierzę w czystość słów
i w piany biel.
I chociaż minie jakiś czas,
pamiętać chcę,
że wątpi czasem każdy z nas
czy uda się?
Ocean szeptał słowa te:
ty żyj, by iść,
a dzień, ach jakiż to był dzień
tak, środa, jak dziś...
|