O naszej randce ktoś tam mówił coś, czekałem jej jak czeka się na klęskę, poszliśmy razem wszystkim im za złość nie myśląc jakie będą konsekwencje. Najpierw zmniejszyłem kumpli twoich krąg, kupiłem ciuchy, wyciągnąłem z piachu, za tobą wciąż się ciągnął dawny swąd, nieznośny smród poprzednich twoich gachów. Potem pamiętam, jeden dostał w pysk, spotkania z nimi to kolejne draki, chociaż być może byli pośród nich całkiem zwyczajne i fajne chłopaki. O co prosiłaś, migiem miałaś to, z tobą co chwilę szaleństw mi się chciało, nawet pod pociąg wykonałem skok i chwała Bogu że się nie udało. A jeśli byś czekała w tamten czas kiedy mnie w noc zwinęli na odsiadkę, ja błękit nieba bym dla ciebie skradł i gwiazdy z Kremla jeszcze na dokładkę. Przysiąc bym mógł i słowo daję wam - nie kłam i nie pij - a zdradę Ci wybaczę, teatr „Balszoj” w prezencie tobie dam i mały stadion w spadku ci wyznaczę. Lecz póki co niedobry dla nas czas, obawiam się przy tobie chwil intymnych, tak jak w Japonii ludzie z wszystkich miast boją się znów powtórki z Hiroszimy.
© Jacek Beszczyński. Tłumaczenie, 2020