No pewno, już zginąłem - zamknę oczy - widzę. Na pewno już zginąłem - tchórzę, no a przy tym - gdzie mi się równać z nią, ona była w Paryżu, i od wczoraj wiem, że nie tylko w nim. Jakie pieśni o dalekiej Północy jej śpiewałem! Myślałem: jeszcze troszkę i będziemy na ty, ale próżno darłem się o pasie neutralnym - Nic ją nie obchodzi jaki tam rośnie kwiat. Śpiewałem jeszcze - myślałem, to jej będzie bliższe - O liczniku i O tym co wcześniej z nią był... Cóż ją obchodzę ja: ona była w Paryżu - Jej osobiście Marcel Marso coś tam plótł. Rzuciłem swą fabrykę - chociaż nie miałem racji, - zasiadłem do słowników i byłem pijany tak... Lecz co jej do tego: ona już jest w Warszawie - znowu mówimy w różnych językach... Przyjedzie - powiem jej po polsku: Proszę pani, weź mnie takim, jakim jestem, nie będę więcej śpiewał... Lecz cóż obchodzę ją: ona już jest w Iranie - rozumiem: nigdy nie zdążę za nią ja! Przecież ona dziś jest tu, a jutro będzie w Oslo. Och wpadłem, wpadłem w biedę! Ten, kto był z nią przedtem i ten kto będzie potem, - niech oni próbują, a ja przeczekam to.
© Irena Korcz-Bombała. Tłumaczenie, 1983