Poświęcony M. Hergiani
Idziesz po krawędzi lodowca, oczu nie odrywając od szczytu. Góry śpią, wdychając obłoki wydychając górskie lawiny. Ale one nie spuszczają z ciebie oka. Jak gdyby obiecany ci był spokój, za każdym razem ostrzegają spadającymi kamieniami i wyszczerzonymi szczelinami. Góry wiedzą, przyszło tu nieszczęście: Przełęcze zasnuł dym. Nie odróżniałeś jeszcze wtedy od górskich lawin, wystrzałów. Gdy prosiłeś o pomoc - górskim echem odzywały się skały, wiatr roznosił po wąwozach echo gór, jak radiowe sygnały. A gdy trwał bój o przełęcz, aby wróg Ciebie nie zauważył, Każdy kamień własną piersią cię zasłaniał, skały podstawiały swoje plecy. Kłamstwo, że nie pójdzie mądry w góry: ty poszedłeś - nie uwierzyłeś plotkom! I miękł granit, i topniał lód, i mgła wokół ścieliła się jak puch... A jeżeli w wieczny śnieg na wieki ty legniesz - nad tobą jak nad bliskim nachylą się górskie grzbiety najtrwalszym na świecie obeliskiem.
© Irena Korcz-Bombała. Tłumaczenie, 1983