Herbatka, pierzyna - klimaty nie te
Tu jedna lawina za drugą rwie
Kamieni łoskot echem odbija stok
Choć można na skrót, bo po co ten trud?
To my wybieramy najgorszą z dróg-
Gdzie krwawym potem znaczony jest każdy krok
Nie sprawdził siebie, kto nie wie, co szlak
Na grani nie wisiał, nie trzymał go hak
I nawet jeśli na dole był chwatem za trzech
Na dole nie znajdziesz, szukaj, gdzie chcesz
Przez wszystkie swoje noce i dnie
I cienia radości, co w górach zapiera dech
Nie ma tu róż i gorzkich łez
Pomnikiem nie będzie też
Ten kamień, co wieczny spokój ci dał
Po wszystkie dni zapłonie jak znicz
Turkusem lodowca szczyt
Nietknięty stopą twą dumnie pośród skał
I niech gadają - nie słuchaj ich
na próżno w górach nie ginie nikt
Kamień przecież jest lepszy niż wódka czy rak
Wielu innych już chce pielesze swe
Zamienić na szczytów zew
Do końca przejść zaczęty przez ciebie szlak
Urwista grań! Chwyć linę co sił
I nie licz, by los łaskawy ci był
Z pomocą nie przyjdzie ci kamień, ni skała ni lód
Na sobie polegaj, druha-zucha bierz
Hakom, rakom i linie wierz
I módl się, by cienki splot utrzymać was mógł
Kolejny hak! Ani kroku w tył!
Choć drżą kolana, w górę ciągnij co sił!
I serce z piersi jak młot na szczyt rwie tak,
Masz świat u swych stóp, zachwycaj się nim
lecz lekko już zazdrościsz tym,
Co przyjdą dopiero, by poznać tej chwili smak
|