Nad krajem czerwień łun, pożary, dymu woń
I ogni blask wirował, wciąż rozlewał się z przytupem
A oto Czas i Los wskoczyły już na koń
I pędzą w dal, naprzeciw kul
Aż świat zatętnił bielą pól
zbudzonych galopem
A ślepe kule wciąż, szalone złe, spragnione,
Choć konie niosły w skok, chciały dopaść nas co sił
Spod kopyt tryskał żar, a podkowy rozpalone
Unosząc w jutro szczęścia łut, padały w chłodny pył
I lejce gibkie wiją się na boki
Myśli zakręcone pędem, włosy skleił pot
A wicher wiał, prostował mokre loki
Pod czaszką rozplątując nerwów splot
Upiorne nocne strachy rozproszył dobry brzask
I Czas podjechał tuż, Fortuna aż się śmiała
A jeźdźcy na swe szable wzięli pierwszy słońca blask
Uskrzydlił ich pegaza cwał
I jak poetom wenę dał
Gonitwa przyspieszała...
Nie widział tego świat - rumaki jak natchnione
Kopyta grały tusz, a wokół bryzgów biel
A kula ślepa, żądna krwi, gorąca i szalona
Zmądrzała, ochłonęła ciut i częściej biła w cel
Silniejszy kto? Wszak trup się ścielił gęsto
I szybszy kto? Na swoją śmierć nie spóźnia się nikt
A wicher szalał, zrywał z kości mięso
I żar szkieletów studził chłodem swym
Przed nami chwały smak, cierpieniom, ranom ukojenie
Czas, co biegał w koło, po raz pierwszy mknie jak strzała
„jutro” wymarzone wieszczy wszystkim upojenie
Tak dobrze już - wróg jest tuż-tuż
Druh strzemię w strzemię wzbija kurz
Los mknie jak wiatr bez mała!
Naiwną bladą Śmierć wywiedli sprytnie w pole
Zamarła niczym słup, widząc dziki galop nasz
Silniejszy kto? I szybszy kto? Los znów odwrócił role
Czy uda nam się dziś nie krwią lecz rosą umyć twarz?
Wiatr śpiewał wciąż smutniej i ciszej
Los dostał w pierś na wylot, Czasu także żal
Zabitych ciała i zabitych dusze
Wiatry i konie unosiły w dal...
|