Na graniach wysokich, od ludzi i świata daleko. Daleko. Na szczytach dziewiczych, gdzie ziemi i nieba styk. Nieba styk. Żyło raz sobie wesołe górskie, górskie echo Odpowiadało na krzyk, ludzki krzyk. Kiedy samotność za gardło pochwyci straszliwie. Straszliwie I serca zbolały jęk odpadnie cicho od ścian. Od ścian. Uchwyci go echo, z miłością ogrzeje, ogrzeje troskliwie Wołanie o pomoc do druhów poniesie gdzieś w dal To bestie, nie ludzie, w szaleju swe topiąc sumienie. Sumienie. I aby nie poniósł się w dal gromki tupot i chrap. Tupot i chrap. Przybyli, by uciszyć, by zabić te żywe, te żywe kamienie I echo związali, wetknęli mu w usta pęk szmat... I ciemność spowiła szaloną i krwawą uciechę. Uciechę. Pod obcas je brali, lecz jęków nie słyszał już nikt. Już nikt. O brzasku rozstrzelali zdławione górskie, górskie echo Trysnęły po kulach ze skał kamienie jak łzy.
© Mariusz Synak. Tłumaczenie, 2022
© Mariusz Synak. Wykonanie, 2022