Słuchajcie kamraci - ho ho, hej hej
Papugi-pirata historii tej
Przyszedłem na świat w tysiąc... którymś tam... dniu
w tropiko-bananowym gaju
mój papa był papa papuga - kadu
a one tam nie gadają
Lecz nadszedł ojczystej idylli mej kres
w niewolę nas wziął straszny Hiszpan Cortez
podnosił na papę - biedaka swój głos
a papa dziób tulił - co to był za cios!
choć chciał, nie potrafił - psi los!
I zemstę planując od świtu po świt
mieliłem trzy słowa, wszystkiego te trzy
cisnąłem co sił, niczym groch roniąc łzy:
„corrida, caramba, trącały was psy...!”
Słuchajcie kamraci - ho ho, hej hej
papugi - pirata historii tej
Lecz kursem powrotnym zły dopadł nas sztorm
pan Beaufort się z nami nie cackał
angielska fregata, przylądek gdzie Horn
dobiła do burty znienacka
w ruch poszły sztylety trzy noce, dwa dni
okrutni piraci pojmali mnie, i
w ten sposób zacząłem piracki swój szlak
w rejonie równika, i mroźnie gdzie tak
piracki zacząłem swój szlak
Dawali mi kawę, kakao i bób
bym rankiem ich witał: „How do you do?”
lecz ja powtarzałem od świtu po świt:
„corrida, caramba, trącały was psy...!”
Słuchajcie kamraci - ho ho, hej hej
Papugi - pirata historii tej
Robiłem sto lat za pirata, i co?
w tawernie raz majtek śmierdzący
na kacu jak smok za psi przepił mnie grosz
lecz ja byłem już - gadający
Pasza języka zapomniał raz sam,
gdy w Turcji mu rzekłem „Pasza, salam”
a spazmów wręcz dostał okrutnych i plam
gdy ujrzał, że liczę, haftuję i tkam
gdy chwilę luźniejszą mam
Ja Indie widziałem i raz Chiński Mur
ja ptak-indywiduum, lądowy nie szczur
tak myślą dzikusy, gdzie mózgu ni krzty:
„corrida, caramba, trącały was psy...!”
|