Los mi jutro nadarzy najlepszą z mych ról Jak się dowiesz w hangarze - kto sługa, kto król, Kto z nas dobry, kto zły, kto z nas pęknie choć troszkę? Kto kogo poniesie, okiełzna w tej grze Samolot się wzniesie jak ptak czy też nie? Tu, na ziemi, maszyna udaje świętoszka… Jutro w nieznaną przyszłość dam krok, Ale dziś sobie myślę, gładząc mu bok Czy nie trafi w niebie na kamień ma kosa? Chłód czuję dziwny, pod włos ze mną grasz Nie jestem naiwny, zbyt długi mam staż Samolot to diabeł wcielony w niebiosach! Wiem, że ranek sił mi doda przed walką Ale koń mój gotowy już dziś Chłodno myśli - warto, nie warto Dać się złamać, pod batem wprzód iść Ja ze stołów kreślarzy jak z pieluch cię znam Nie poznałeś wiraży - wciąż z wiatrem byś gnał I jak projekt sekretny uczonych w dal niosły cię poty Sam towarzysz konstruktor na rękę ci szedł Sam zjechałeś na życia zły tor w OKT Lecz od dziś oblatywacz cię weźmie w obroty Tu cię mocniej przycisną - posłuchaj mych rad Siódme poty wycisną, i lepiej bez strat W naszym fachu, wiadomo, straty rzecz to niemiła Wyhasałeś się bracie, tłusty pokrył cię pył Lecz nie raz pod mym batem tańczył taki, jak ty Tak więc wstyd dla nas obu się kryć gdzieś na tyłach Głos zwątpienia niekiedy mi szepce Może knuje coś złego już dziś? Może jutro stanie dęba i nie zechce Dać się złamać, pod batem wprzód iść?
* * *
Jak kaczki szliśmy w górę z podmokłych pól Eskadra głośnym sznurem bez końca w bój Brał nas śmiech, kiedy w chmurach pot spływał, jak w bani I silniki ryczały, i ciasno, aż strach I obłoki gęstniały, pękały już w szwach Kule szyły tam z nich spadochrony seriami Wracaliśmy skrycie, na oślep tnąc mrok Radio-strzelec bez życia, oberwał gdzieś w bok Skrzydło prawie na włosku, w burcie dziury jak w serze I po skórze biegł chłód, drążek zaciął się gdzieś Wystukiwał swój puls, niczym złą śmierci pieśń Którą gra w cyrku werbel w arcytrudnym numerze Po dziś dzień ciało szarpią mi dreszcze Lecz siadaliśmy drżąc, niczym liść Czy samolot udawał, że nie chce I nie może posłusznym nam być? Jutro przyjdzie nam obu scenariusz ten grać I choć wróg da nam bobu, na wiele nas stać Na ostatek więc noża nie wbijaj mi w plecy Z latania żyjemy, szykujmy się więc Usiąść brachu na ziemi, miej siły i chęć Nie ośmielę się skoczyć, chcę z tobą dolecieć Za stary ze mnie wróbel - dostrzegam już w tym Jednoskrzydłym, dwulicowym partnerze mym Spryciarza, co stwarza pozory i plany swe skrywa Lecz pozorów tych gra nie zmyli mnie dziś On granice swe ma, ja wciąż naprzód chcę iść Zobaczymy, kto kogo ze śmiechem wykiwa Jeśli szansę tę dać nam los zechce Nie będziemy w rezerwie wciąż gnić Kto powiedział, że samolot dziś nie chce I nie może posłusznym nam być?
© Mariusz Synak. Tłumaczenie, 2025
© Mariusz Synak. Wykonanie, 2025