Jak na trwogę dzwon rozkołysał noc ciężkich kroków stuk
Zatem pora i nam tulić dzieci i ruszać im w ślad
W gęstym mroku sznur koni już ciągnie nitkami dróg, starych dróg
Unosząc swych jeźdźców w niepewną i krwawą dal.
I choć dni przyszły złe, swoje szczęście, jak dawniej, tuż obok masz
Strzemię w strzemię na wroga pędzimy, chcąc w garści je mieć
Lecz w tej krwawej gonitwie zbyt często tracimy najlepszych z nas
W dzikim cwale nie widząc, jak zimna kosi ich śmierć.
Jeszcze długo blask ognisk i łuny budzić w nas będą strach
Złowieszczo brzmieć będzie stuk ciężkich kamaszy o bruk
Ryki czołgów i katiusz latami grzmieć będą w dziecięcych grach
I ludzi wciąż dzielić będziemy: kto swój, a kto wróg.
A kiedy już dymy opadną i wyschnie ostatnia łza
I kiedy już konie zmęczone schowają się w cień
I kiedy dziewczęta zamienią szynele na zwiewny płaszcz
Po latach rozpaczy nadzieję przyniesie ten dzień.
|