Całą wojnę do domu serce z piersi się rwało I choć spać nie dawało, wojowałem jak trza. Za to on w przód gnał śmiało, a tam śmierć już czyhała, Dostał serię i spadł niczym kamień - powojował, ot, tak, lata dwa. On już zasnął na wieczność w swoje czterdzieści trzy, Za to ja śnię bezpiecznie przedwojenne me sny, Lecz ze snu mnie wyrywa - on z nas dwóch więcej wart! Myśl mnie dręczy parszywa - czemu ja miałem fart? Kulom się nie kłaniałem, nie chowałem się w cieniu I u Boga za piecem nie starałem się kryć, Lecz kobiety mnie wzrokiem wciąż pytały w milczeniu: Jeśli ty byś tam został na wieki, może mój mógłby w zamian dziś żyć? Nie są dla mnie zagadką ich pytania i łzy - Również mnie nie jest łatwo, że cierń w sercu im tkwi. I szepnąłem ukradkiem: „Więc wybaczcie, żem żyw! Powróciłem przypadkiem, wasz na wieki tam śpi”. Na sam koniec mi krzyknął, ogarnięty płomieniem: „Na lotnisko dolecisz, ciśnij mocniej na gaz!” Gdzieś nad nami był Pan, Bóg, Raj błękitem się mienił, On się wzniósł jeszcze troszkę i usiadł, no a ja dociągnąłem na pas. Przyjął pilota sucho anioł u Raju wrót. Wylądował na brzuchu, lecz nie padał do stóp I sił swoich ostatkiem stanął u nieba drzwi, Ja wróciłem przypadkiem, wasz na wieki tam śpi. Wiem, że zawsze i wszędzie winien będę przed tymi, Którym dzisiaj z szacunkiem chciałbym skłonić się w pas. Bo choć nam się udało wrócić z wojny żywymi, Dręczy pamięć i męczy sumienie - tych, kto jeszcze je ma spośród nas. Skrzętnie, skąpo bez mała ktoś odliczył nam czas Nasze życie jak skała, twardy, krótki ma pas. Kto lądował zbyt śmiało, wzleciał kto w wieczną dal... Chociaż mnie się udało, wciąż do losu mam żal.
© Mariusz Synak. Tłumaczenie, 2025
© Mariusz Synak. Wykonanie, 2025