Wpadłem w ciąg z powodu samotności swej,
Jakieś głosy słyszę w każdą noc...
Dzisiaj po imieniu ktoś zawołał mnie;
Patrzę - czart! To chyba cuda są!
Czart wykrzywiał gębę, jak to czart,
A ja mu po cichu rzekłem tak:
“Bracie, ja od rana koniak lałem w dziób.
A ty pewnie denaturat chlasz...
Słuchajże, czartuniu, czartunieńku mój,
Siadaj ze mną, niech nie będę sam...
A możeś ty, nie daj Boże, jakiś tchórz?!
Złaź z ramienia, bo przeżegnam się i już!”
Czart mi na to, że znajomym Borisowa jest -
To nasz wiecznie nawalony stróż.
Czart za kołnierz nie wylewał, wcale nie,
I na koniak nie wybrzydzał, taki zuch.
Koniak skończył się - nie problem to,
Są meliny, a w nich wódki moc.
Mnie sen zmorzył, na melinę poszedł czart...
Wstałem, a on znów jest - myślę więc:
Czy ja jakieś przywidzenia nowe mam,
Czy czart upodobał sobie mnie?
Czart przekleństwa miotał, później zaś
Chciał mnie pocałować, objął w pas!
Wybuchnąłem śmiechem, aż się wzdrygnął czart,
I spytałem: Jak to w piekle jest,
Czy za karę alkoholik każdy tam
W kotle pełnym bimbru smaży się?
Czart znów zaklął i powiedział tak:
“I tam nie ten towarzysz wiedzie bal!”
...Noc odeszła i powoli wstawał dzień,
Klina więc nalałem dla nas dwóch,
Ale czart gdzieś zniknął, jak dym rozwiał się...
A ja czekam, kiedy przyjdzie znów...
I rzecz nie w tym, żem pijany był,
Lecz że lepiej z czartem niż samotnie pić.
|