Wpadłem w ciąg z powodu samotności swej, Jakieś głosy słyszę w każdą noc... Dzisiaj po imieniu ktoś zawołał mnie; Patrzę - czart! To chyba cuda są! Czart wykrzywiał gębę, jak to czart, A ja mu po cichu rzekłem tak: “Bracie, ja od rana koniak lałem w dziób. A ty pewnie denaturat chlasz... Słuchajże, czartuniu, czartunieńku mój, Siadaj ze mną, niech nie będę sam... A możeś ty, nie daj Boże, jakiś tchórz?! Złaź z ramienia, bo przeżegnam się i już!” Czart mi na to, że znajomym Borisowa jest - To nasz wiecznie nawalony stróż. Czart za kołnierz nie wylewał, wcale nie, I na koniak nie wybrzydzał, taki zuch. Koniak skończył się - nie problem to, Są meliny, a w nich wódki moc. Mnie sen zmorzył, na melinę poszedł czart... Wstałem, a on znów jest - myślę więc: Czy ja jakieś przywidzenia nowe mam, Czy czart upodobał sobie mnie? Czart przekleństwa miotał, później zaś Chciał mnie pocałować, objął w pas! Wybuchnąłem śmiechem, aż się wzdrygnął czart, I spytałem: Jak to w piekle jest, Czy za karę alkoholik każdy tam W kotle pełnym bimbru smaży się? Czart znów zaklął i powiedział tak: “I tam nie ten towarzysz wiedzie bal!” ...Noc odeszła i powoli wstawał dzień, Klina więc nalałem dla nas dwóch, Ale czart gdzieś zniknął, jak dym rozwiał się... A ja czekam, kiedy przyjdzie znów... I rzecz nie w tym, żem pijany był, Lecz że lepiej z czartem niż samotnie pić.
© Lila Helena Metryka. Tłumaczenie, 2022