Arcywesoły, jasny wstawał dzień,
Od brzegu statek wolno się oddalał,
Młodziutki junga płynął w pierwszy rejs,
Na maszcie flaga z czaszką powiewała.
Wiatr szeleścił żaglami i igrał wśród fal,
Dwumasztowy bryg niósł się po wodzie,
Junga śmiał się i cały ze szczęścia aż drżał,
Jak drżą liny konopne na grocie.
Surowy szyper, co wrażliwą duszę skrywał,
Tak rzekł do jungi: „Sekret zdradzę ci:
Bądź dżentelmenem, kiedy szczęście sprzyja,
Bez szczęścia trudno dżentelmenem być!”
I pływał bryg po wodach różnych mórz,
I różne statki na swym szlaku mijał,
Napadał je i brał bogaty łup,
Kiedy do abordażu dochodziło.
Raz, gdy bitwy kolejnej kres nadszedł i łup
Rozdzielali wśród siebie piraci,
Junga pobladł straszliwie i chwycił za nóż,
Bo należnej nie dali mu działki.
Na to wszystko bez lęku dziewczyna patrzyła,
I junga wspomniał tamtą szypra myśl:
„Bądź dżentelmenem, kiedy szczęście sprzyja,
Bez szczęścia trudno dżentelmenem być!”
Kapitan milczał i nie robił nic,
Powstrzymać krwawej bójki nie próbował,
Junga nie zważał na utratę krwi,
Odparowywał dzielnie ciosy wroga.
Dziewczynie zdało się, że junga padł,
A innego mieć, biedna, nie chciała.
Wyskoczyła za burtę... i znikło wśród fal
Już na zawsze złociste jej ciało.
A junga, widząc to, pistolet chwycił w ręce
I nakierował prosto w swoją pierś...
I tak dżentelmen, który wierzył w szczęście,
Niespodziewanie z tego świata zszedł.
|