Gnam przed siebie skaleczony strachem
Psy, nagonka, komendy - bez słów
Żądni mordu, łapczywi myśliwi
Strzela do mnie stado świętych krów
Młode wilki krwią broczą a w śniegu
Ginie z echem ostatni ich zew
Trwa planowa obława co w biegu
Dławi w gardle o wolności śpiew
Obława, obława - to młodych wilków życie
Bez szans najmniejszych wyją w niebo, szczerzą kły
Dyszą myśliwi, psy, nagonka, gaśnie życie
A śnieg srebrzysty topi się we łzach i krwi
Bez ratunku, choć wolność się broni
Przed razami nieuczciwej gry
Ogradzają nas i zagradzają
Zimnych uczuć niewidzialne kry
Z mlekiem matki wilk wyssał granice
Wie gdzie spokój a gdzie wrogi próg
Gdzie nie wolno wyć, płakać i krzyczeć
Bo kaganiec na ustach ma Bóg
Obława, obława - to młodych wilków życie
Bez szans najmniejszych wyją w niebo, szczerzą kły
Dyszą myśliwi, psy, nagonka, gaśnie życie
A śnieg srebrzysty topi się we łzach i krwi
Kły, pazury choć ostre, lecz po co
Noc nie chroni nas a dzień z nas drwi
A my spięci śmiertelną niemocą
Świstem kuli i zapachem krwi
Gdy wilkowi śmierć zagląda w oczy
A historii nadyma się miech
Gdy nas w życiu już nic nie zaskoczy
Bo od życia ważniejszy jest śmiech
Obława, obława - to młodych wilków życie
Bez szans najmniejszych wyją w niebo, szczerzą kły
Dyszą myśliwi, psy, nagonka, gaśnie życie
A śnieg srebrzysty topi się we łzach i krwi
I cóż z tego, że była nagonka
Że krwi żądny panoszy się świat
Młode wilki wciąż biegną do słońca
Choć im świeci zza żelaznych krat
Gnam przed siebie skaleczony strachem
Psy, nagonka, komendy - bez słów
Żądni mordu, łapczywi myśliwi
Strzela do mnie stado świętych krów
Obława, obława - to młodych wilków życie
Bez szans najmniejszych wyją w niebo, szczerzą kły
Dyszą myśliwi, psy, nagonka, gaśnie życie
A śnieg srebrzysty topi się we łzach i krwi
|