Nad urwiska stromym progiem Szatan rzuca kości z Bogiem
Czy mnie jutro znajdą na dnie Kiedy konie zmylą drogę
Pod chmurami deszczowymi Palą się Ikara skrzydła
Konie mają pusto w pyskach A mnie szarpią za węzidła
Nie pędźcie konie na zatratę Nie uginajcie się przed batem
Bat to nie jest wasz król Choć zadaje wam ból
Cóż to za konie los mi daje Co kark zginają przed nahajem
A ja jeszcze wam chcę Pieśń wyśpiewać we mgle
Koniom trzeba dać pić Wiatr smakować i żyć
Furman - brat, ale bat Ma do tego by bić
Chociaż twardy jest lód Choć przyjazny jest bród
Moja pieśń zamiast nieść Zimnych czepia się grud
Wiem, za chwilę, pewnie zginę Wir mnie porwał na głębinę
Ja już śmierci się nie boję Poczekajcie moje konie
Chociaż bat się na was gniewa Pieśni za mnie nie wyśpiewa
No bo nawet na dnie Pieśń wyśpiewać się chce
Co się dziś konie stało się z wami Że strach szaleje pod saniami
W oczy sypie mi śnieg Powstrzymajcie swój bieg
Koniom trzeba dać pić Wiatr smakować i żyć
Furman - brat, ale bat Ma do tego by bić
Ech, Aniele farbowany Jak bandyta, z lisim pyskiem
Nie popędzaj moich koni Kiedy wiszą nad urwiskiem
Narowiste moje konie Pędzą ślepo, bez pamięci
Król jest nagi - chociaż w szatach A brat bratu powróż kręci
Bo tu się wszystko może zdarzyć Bo tu nie wolno nawet marzyć
Dawno spłonął już stóg Igły nie znalazł Bóg
Bo tu wszystko - nie tak I powietrza mi brak
Gdy mnie życie ma gdzieś Niech ostanie się pieśń
Koniom trzeba dać pić Wiatr smakować i żyć
Furman - brat, ale bat Ma do tego by bić
|