Rozległ się równy krok, nocną ciszę rozdziera jak dzwonów płacz Więc musimy się żegnać i rozstać, choć łamie się głos. Nieprzetartym bezdrożem ruszają już konie na szlak, na szlak. Co pisane jest jeźdźcom? - Kto wie, jaki kres, jaki los? Czasy złe, czasy nowe nadchodzą, rozprysło się szczęście w puch, Cza miniony przez palce przepłynął i z oczu nam znikł. Nie ma dnia, nie ma nocy by z tyłu nie zgubił się ten czy ów - Jeszcze chwila i z dawnej kompanii nie przetrwa już nikt. Odtąd zawsze będziemy jutrzenkę poranną za łunę brać, Zawsze dla nas złowieszczo brzmiał stuk podków o bruk, Przyjdzie dzień, kiedy dzieci powiedzą, że w wojnę chcą z nami grać, My zaś ludzi rozróżniać będziemy: ten swój, a ten - wróg. Kiedy wszystko do końca wypali się, ścichnie, wypłacze w nas I w powietrzu rozwieje się kurz, co spod kopyt się wzbił, Kiedy wreszcie mundury na zawsze odwiesić nadejdzie czas, Na dno serca opadnie zawziętość i pamięć tych chwil.
© Wojciech Paszkowicz. Tłumaczenie, 1983
© Wojciech Paszkowicz. Wykonanie, 2016