Ni mróz, ni lawiny nie zwiodą nas z droga, Trzy dni do równiny, do nieba - trzy kroki, Dla dłoni, dla stóp i dla oczu oparcia tu brak. Choć wybrać można szlak łatwiejszy - - Nas wzywa ścieżka najpiękniejsza, Tak niebezpieczna jak wojenny szlak. Kto nie ryzykował, nie dotarł tam, Ten nie wypróbował siebie sam, Nawet, gdy łatwo gwiazdkę z nieba mieć mógł. Tam w dole nie znajdziesz za żadne skarby Przez całe twe życie beztroskie i łatwe Ni cząstki piękna, które spotkasz tu. Nie kładą wieńców, nie biją w dzwony, Pomnikiem będzie głaz bazaltowy, Co przeciął nagle drogę twą w połowie. Jarzy się w słońcu, jak wieczny ogień, Szczyt szmaragdowym wiecznym lodem - Ten szczyt, co w końcu nie był dany tobie. Niech każdy wie, to żaden wstyd - Na darmo nie umiera nikt. Nie piękniej tak niż czekać na koniec swych dni? Zastąpią cię inni, zamienią dom Na trud, niewygody, głód i ziąb I dojdą wyżej, jeszcze wyżej niż ty. Nad tobą skała, przepaść pod tobą, Na uśmiech losu liczyć nie wolno - Krok naprzód zrobisz i nic cię już nie zatrzyma, Wierzymy tylko w siłę woli, We wbity hak, w pomocne dłonie I w to, że jeszcze raz nie puści lina. Ni kroku w tył, stopnie rąb - Choć od wysiłku kolana drżą, Już serce gotowe ku niebu z piersi się wzbić. Świat cały przed tobą, jak nikt szczęśliwy Zazdrościsz jednak wszystkim innym - Tym co przed sobą mają drogę na szczyt.
© Wojciech Paszkowicz. Tłumaczenie, 1983