Sąsiad m j zna kraju wszystkie kąty -
Ponoć w ziemi poszukuje czegoś.
Ja do cudzych garnków nie zaglądam,
Lecz nie mogę często spać przez niego.
Plusz a ścianach ma i jedwab w oknach,
Jego żona wciąż w podomce chadza!
Ja bym tu gdzie stoję uran odkrył,
Gdyby odpowiednia była płaca.
Jakieś kłamstwo się w tym wszystkim kryje -
On umyślnie jeszcze nic nie znalazł.
Bo i po co - pensja i tak wpłynie.
Mało kto dostaje tyle naraz.
Kłopot mam z ich synem, daję słowo,
Potknął się o stolik w przedpokoju
I karafkę zbił mi kryształową -
Na rachunku cenę im potroję.
Ja dostaję dwa - a on dwadzieścia.
Płać więc, skoro ci na wszystkim zbywa!
To nie zawiść, tylko czas już wreszcie,
By upomnieć się o sprawiedliwość.
Już ja im pokażę, poczekajmy,
Wnet się wyprowadzą stąd ukradkiem!
Oni mają wszystko za pół darmo,
U nas - nawet na pół litr a braknie.
|