Ja mózgów wam nie piorę, gadam szczerze. Ot, weźmy taki przykład paradoksu: Jednemu fatum każe być papieżem, Drugiemu - cierpieć za kratami boksu. Tam w Rzymie blatni miejsca rozdrapali. Na cud czekali - klęczał ktoś, ktoś leżał. Masz babo placek w całej ich Italii Nie znalazł nikt chętnego na papieża. Gdyby nie to, że wtedy miałem pierwsze przesłuchanie - Łyk dla kurażu i witaj. Watykanie. Wnet wszyscy wierni rozdziawili japy - Przerobić można Kurię w Watykanie - A my? - Robota czysta, nowy papież To człowiek nasz, to Polak, to Słowianin! Na narach siedzę tu w Narofomińsku Czy wiedział kto, gdyś donos wysyłała, Że szansę mam, by zostać Ojcem rzymskim? - Ty byś wspaniale mamę odstawiała. Gdyby nie to, że wtedy miałem pierwsze przesłuchanie - Łyk dla kurażu i witaj. Watykanie. Do władzy, do sezamów, na szczyt sławy Los ślepy nas jak ryby pcha do sieci - Straciliśmy okazję, tron Pahlavich. Wypomną nam to nieraz nasze dzieci! Szach kosztem ludu mnożył swój majątek? Toż trzeba było cichcem go podmienić! Skąd brać? - W Turkmenii u nas co dziesiąty To ajatollah lepszy niż Chomeini. Miast całe życie tłuc o mur swym łbem baranim, Chcę z ręką na Koranie być Rezą w Teheranie. Czy w Europie, czy na Antypodach Ktoś kwęka, ktoś nogami już do przodu. Cóż, fotel Goldy Meir przepadł - szkoda, Co trzeci tam z naszego jest narodu. Na wojnie Dajan jedno oko stracił, Ja bym mu chętnie drugie nocą wybił. I jeśli Iran - nie dla moich braci, To mogę przyjąć urząd w Tel-Awiwie.     Nad Wołgą czy nad Kamą urodzeni - Wśród nas ochotnik znajdzie się niejeden: Na przykład Rusłan, współlokator z celi, Po Mao mógłby przejąć całą schedę.         Nas też jest tutaj czterech - świetna banda! Niestety wszyscy rudzi i dryblasy, Lecz zauważyć skromnie mi wypada, Że ma następcę pośród na s Onassis. Rozglądać trzeba się po miliarderach! - Ja chętnie właśnie jego rolę zagram: Podejmę się Żaklinie łzy ocierać, Jeżeli mnie wypuszczą z tego łagra!
© Wojciech Paszkowicz. Tłumaczenie, 1987