Nieprawda - nad nami nie ciemność bezdenna, lecz los nasz po Sąd Ostateczny. Dosięga nas łuna Zodiaku tajemna, pląs mgławic porywa nas wieczny. I z głową zadartą patrzymy w odkryte: Milczenie, Nieznane i Bezkres. Tam dni i godziny, zdarzenia i byty na wieki są w księdze przeznaczeń wyryte, co ma nas osłonić i przestrzec. Na śniegi lutowe, zawieje i chłody biel mleczna to środek sprawdzony od lat musi Wodnik śródgwiezdną tę wodę lać w pysk Koziorożca wzniesiony. Mknie strumień spieniony przez gwiezdne parowy, to rtęcią się skrzy, to posoką. Mgły idą marcowe, pękają okowy, na tarło się rwie para Ryb zagadkowych ku źródłom srebrnego potoku. A Strzelec wycofać się musiał z obławy, gdy strzałę ostatnią połamał i może się bawić jak Byk bez obawy na jasnych majowych polanach. Lew głodny, łakomie aż z sierpnia zerkając, Barana by w kwietniu chciał złowić. A rękę czerwcowym Bliźniakom oddają i Wagę przezornie w kołyskę zmieniają urocze dwie Panny wrześniowe. Choć tak materialne jak nici Ariadny promienie przebiły płaszcz nocy, to Rak tajemniczy i Skorpion szkaradny magicznej nie mają już mocy. A człowiek - na Zodiak swój rzadko narzeka, los gwiazd własną ręką odmienił gościniec w Nieznane wydeptał i przetarł, a gwiazdy pozbierał, oprawił je w metal.., Aż tyle są warte na Ziemi.
© Wojciech Paszkowicz. Tłumaczenie, 1984