Nikt mi nie uwierzy dzisiaj, jutro ani potem, Dantejskie piekło za nic ma, kto kosmos zna jak ja. Pokonuję czasoprzestrzeń tnąc ją gwiazdolotem, Lecz zabawa ta przydługo trwa. Do planety Zet pięć świetlnych lat, A do Bety - rety, cicho sza - Nie rachuję, by nie popaść w szok. Podły los - przede mną drogi szmat Kipling towarzyszy mi jak brat, A dokoła mrok, kosmiczny mrok. Przeczytałem setki opowiadań science-fiction - Gdy i mnie Kosmitów rój opadnie tutaj gdzieś, To dekalog rzucę w kąt bo choćby był najbliższy, Nie chcę z Bliźnim do czynienia mieć. Do planety Zet pięć świetlnych lat, A do Bety - rety, cicho sza - Nie rachuję, by nie popaść w szok. Podły los - przede mną drogi szmat, Puszkin towarzyszy mi jak brat, A dokoła mrok, kosmiczny mrok. Seria szczepień chroni mnie przed groźbą klaustrofobii, Mam tez lek na lęk przestrzeni, nawet i na łzy. Ani ziębi mnie, ni grzeje wybuch supernowej - Tam na Ziemi lepiej człowiek żył. Do planety Zet pięć świetlnych lat, A do Bety - rety, cicho sza - Nie rachuję, by nie popaść w szok. Podły los, przede mną drogi szmat, Kipling towarzyszy mi jak brat, A dokoła mrok, kosmiczny mrok.                     Ponoć po powrocie Ziemi-matki nie poznamy, Jeśli wierzyć tym dziwakom, którzy głoszą, że My tu ledwie dziesięć dni w rakiecie przezywamy, Gdy na Ziemi mija cały wiek. Będzie z czego cieszyć się i śmiać, Nie ma czego się na Ziemi bać - Nie ma ni pałaców ni lepianek. Kto wątpił, czy w biedzie ulży Bóg, Będzie bezeń obyć się mógł - Teraz, zawsze, na wiek wieków. Amen.
© Wojciech Paszkowicz. Tłumaczenie, 1986