Zginąłem czort to bierz zginąłem, moja miła zginąłem, czort to bierz i głową walę w mur - lecz gdzie mi do niej, gdzie? Ona w Paryżu była a ja taszczyłem wciąż w ślad za nią zgryzot wór Ach, com ja dla niej grał północne chrypiał pieśni my raz-dwa z nią na "ty" - myślałem - jeden krok... Alem na próżno grał i prędko sen się prześnił a ona pluje dziś na kwiaty z naszych łąk Śpiewałem: przyjdzie czas... poczekam... będzie miła... śpiewałem o tym też kto przedtem już z nią spał - ale co dla niej ja? Ona w Paryżu była i sam Marcel Marceau gadał z nią kiedy chciał Rzuciłem pracę swą choć niezłą miałem wprawę słowników pytam się o najcenniejszą z rad - ale co dla niej ja? - Odwiedza dziś Warszawę - w językach różnych znów rozmowa nasza trwa Przyjedzie - powiem jej po polsku: "Proszę pani! Niech pani bierze mnie - nie będę więcej pić!" Ale co dla niej ja? - Dziś ona jest w Iranie - i zrozumiałem, że najwyższy czas, by - żyć... Bo dzisiaj, bracia - Rzym a jutro - na Bogotę! Zginąłem. czort to bierz to bieda, proszę was... Kto przedtem już z nią spał i kto spać będzie potem niech oni gonią ją - ja cenię dziś swój czas.
© Wojciech Paszkowicz. Tłumaczenie, 1983